wtorek, 30 października 2012

Gdzie kupić prezenty na Gwiazdkę?

Już 24 listopada w Poznaniu miłośnicy Rękodzieła będą mogli nabyć pierwsze prezenty Bożonarodzeniowe.


Przyjdź popatrzeć przy pysznym domowym cieście :)

sobota, 27 października 2012

Wygodna poducha na igły- step by step

Wspominając pierwsze przedszkolne zmagania z igłą i nitką pomyślałam, że byłoby miło zrobić sobie duże udogodnienie krawieckie i stworzyć wygodną poduszkę na igły.

Zalety:
Nie gubi się, bo rozmiar jest odpowiedni:)
Jest poręczna
Mieszczą się także duże agrafki
Poduszka robi za małą tablicę korkową- np. na metki, żeby nie fruwały po pokoju

Potrzebne materiały:
Resztki tkaniny w ulubionym kolorze- (najlepiej w miarę widocznym, żeby na taka podusię nie usiąść przypadkiem)
Krążek z drewna lub- styropian- wycięty w krążek- idealna jest też reszta deseczki- bo nic nie stoi na przeszkodzie, żeby podstawa była kwadratowa;)
Nitki
Jakaś wstążeczka do ozdoby
Wypełnienie- np. wata czy stara gąbka.

Wykonanie:

Szykujemy podstawę-z tego co mamy - ja wykorzystałam styropian budowlany, który pałęta się po garażu.



Odrysowujemy od miski koło. 
Obicie podstawy powinno być 2,5 x większe niż średnica dna (wys. dna ok. 1,5 cm)

Szykujemy największe koło z tkaniny, którą wybraliśmy na górę naszej poduszki (ok. 26 cm średnicy)

Mały ozdobnik

Kto ma używa overlocka. Kto nie ma zygzaka. 
Kto jest leniwy= poprzestaje na nożyczkach:)

Zwykłą fastrygą zbieramy brzeg materiału podstawy i obijamy krążek.

Lekko ściągamy

Zaszywamy

Tak wygląda dno naszej podusi.

 Fastrygujemy brzeg górnej części i wypychamy.


Zaszywamy.

Przyszywamy górę do dołu- w miarę starannie.

Możemy dodać ozdobną tasiemkę i poduszka na igły jest gotowa!


piątek, 26 października 2012

Wracam nieco odmieniona :)

Nie było mnie długo, a to za sprawą zmiany statusu Panienki na Panią.

Mimo to moja główka cały czas pracowała na wysokich obrotach artystycznych.

I tak oto powstał pomysł na zaproszenia dla gości weselnych.

Zasługi w tym zakresie miał Tomek Begierski  z Przeźmierowa a historia zaczęła się tak...

Był ciepły lipcowy dzień. Data ślubu zbliżała się nieubłaganie, gdyż wszystko odbyło się wielce spontanicznie.
Katarzynka uwielbiająca wymyślanie nie mogła powstrzymać się od wymyślania kolejnych skomplikowanych zadań, utrudniających każdej pannie młodej życie.
Biorąc orzeźwiający prysznic rzuciła narzeczonemu przez drzwi zdawkowe:
-szykuj garnitur!
Czym prędzej otarła swe pachnące mydełkiem ciałko i wsunęła się w suknię ślubną siostry.
(Pożyczoną na cel nagrania filmiku prawie rok temu od siostry (znanej szerszemu gronu jako blogerka http://uaneczki.blogspot.com/ )).
Z Narzeczonym pod ręką, statywem i aparatem pod pachą ruszyła, jak gdyby nigdy nic, na pobliskie pole.
Sąsiedzi i budowlańcy okolicznych domów, nie omijając ich wzrokiem, uśmiechali się pod nosem:
-Para młoda bez fotografa- a to Ci psikus!- myśleli.

Nie pomagał nam normalniej wyglądać fakt iż nieśliśmy, każdy z nas, po piłeczce. Piłeczce z różkami.

Wreszcie Kasia upatruje kadr. Kadr w sam raz na zdobycie nagrody roku!
Ustawia statywik, nastawia aparat, komponuje w kadr przyszłego męża i wyobraża sobie miejsce dla niej, gdy nagle...
Natrętny wymuskany volvo przejeżdża obok, ustawia się w miejscu tak skrupulatnie wykadrowanym i staje.
Stoi i stoi a z jego wnętrza wysuwa się ON.

On jest nieznany. Dokonuje szczegółowych oględzin auta, po czym wyciąga aparat wielkości lornety astronomicznej i zaczyna pstrykać fotki kwiatkom na łące.

Gdy dym z nosa Katarzynki już się ulotnił a brwi wróciły do sielankowej miny, zebrała manatki i ruszyła w dalszą polną drogę, by ominąć niepożądany obiekt stojący.
Idą i przemyka im przez myśl (no dobra, jej przemyka) że skoro On już wszystko popsuł to może zrobi pożytek ze swego ogromnego sprzętu. Ale Future Mąż nie wykazuje entuzjazmu.

Wreszcie zbliżają się z tymi idiotycznymi piłeczkami do Volvo  a ON się odzywa!
 - Co? Fotograf się nie zjawił?
- Nie, nie, my tylko dzisiaj na zaproszenia potrzebujemy fotkę.
-Jak chcecie to tam jest fajne miejsce, mogę Wam zrobić kilka fotek. Robię zdjęcia ślubne!- od razu wskoczyliśmy do cudownego volvo, wpakowaliśmy piłeczki i wyruszyliśmy na  siedemsetpięćdziesiątmetrową przejażdzkę.

Tomek- bo takie imię nosi ON opowiedział co nieco, my dodaliśmy drugie conieco i ustawił nas w swojej wizji.

A finish tej historii jest taki:




Wniosek- Los Kasiuni zawsze sprzyjał w realizowaniu durnych pomysłów :) A Tomkowi OGROMNE Dziękuję!

wtorek, 9 października 2012

Urocza kawiarenka szyciowa w Poznaniu

Ostatnio miałam przyjemność odwiedzić miejsce słodkie jak cukierek, przytulne jak ramiona babci:)
Tutaj miękkość i pluszowość mebli czy przedmiotów otula Twoje zmysły od samego wejścia.

Kawiarenka Szyciowa Nitka to chyba najprzyjemniejsze miejsce, jakie znalazłam do nauki szycia : )



Nie dość, że się nauczysz to zrobisz to bez wściekania się, bo na pomoc  w każdej chwili przyjdzie filiżanka gorącej czekolady.

Podpatrzeć można także cudne prace pozostawione przez tłumy Kreatywnych Pań.
Nic tylko podziwiać, kopiować lub po prostu wpadać w szał zakupów!

Lukrem tej atmosfery jest sprzęcioch, którego można użyczyć, gdy w domu na szycie miejsca definitywnie BRAK.
Tutaj zrobisz to z rozmachem i ogromną przyjemnością!

Minusy?

Oczywiście!

W to miejsce pod żadnym pozorem nie należy wybierać się z napchanym portfelem ani kartą kredytową.
Gwarantowane jest bowiem, że stracisz wszystko co masz na szał zakupów TKANIN w bajeczne wzory.
Uczta dla oczu!

I choć nie przyjęto mnie  tam do pracy- jak widać wcale za złe tego nie mam, gdyż GORĄCO POLECAM tę Kawiarenkę : )