...czyli prezent dla chorego jubilata.
Gdy wirusy dławią gardło, a bakterie atakują nos
Kiedy grypa śle do Ciebie mocny cios,
Wtedy...
wyrusza brygada Palety Pomysłów z misją ratunkową do chorej siostry jubilatki i jej równie pochorowanych osesków.
Spontan- przyznam się, inspirowany chęciami drugiej siostry, ale okazało się, że dojechaliśmy pierwsi.
Stwierdziłam, że balonów w domu w bród, bo zapomniałam dać na chrzciny, koszyk stoi pusty, siora chora, pomarańcze czekają no i na dodatek gdy sprzątałam półkę na książki wypadła taka z cytatami z Kubusia Puchatka na tekście:
Bo kogo nie ucieszyłby balonik?
No i się stało!
Zadzwoniłam do męża, żeby kupił ulubione danie siory- tu poległam, bo knajpa ponoć od lat nie istnieje, więc wpakowaliśmy kurczaka z rożna do torby termicznej i jechane!
Dotarliśmy od zaplecza ryzykując utopieniem auta w błocie. Wsypaliśmy trochę ulubionych mandarynek do kosza i tak oto reskju tim dotarła na miejsce.
Wystarczyło tylko zapukać i zwiewać;)
Z tym zwiewaniem nie do końca się udało niepostrzeżenie, gdy za towarzysza ma się kogoś o bardzo krótkich nóżkach, ale co tam;)
Grunt, że się udało, bo siora uradowana. A i my jacyś tacy kontenci z pomysłu;) Ja uwielbiam niespodzianki. A Ty?
Gdy wirusy dławią gardło, a bakterie atakują nos
Kiedy grypa śle do Ciebie mocny cios,
Wtedy...
wyrusza brygada Palety Pomysłów z misją ratunkową do chorej siostry jubilatki i jej równie pochorowanych osesków.
Spontan- przyznam się, inspirowany chęciami drugiej siostry, ale okazało się, że dojechaliśmy pierwsi.
Stwierdziłam, że balonów w domu w bród, bo zapomniałam dać na chrzciny, koszyk stoi pusty, siora chora, pomarańcze czekają no i na dodatek gdy sprzątałam półkę na książki wypadła taka z cytatami z Kubusia Puchatka na tekście:
Bo kogo nie ucieszyłby balonik?
No i się stało!
Zadzwoniłam do męża, żeby kupił ulubione danie siory- tu poległam, bo knajpa ponoć od lat nie istnieje, więc wpakowaliśmy kurczaka z rożna do torby termicznej i jechane!
Dotarliśmy od zaplecza ryzykując utopieniem auta w błocie. Wsypaliśmy trochę ulubionych mandarynek do kosza i tak oto reskju tim dotarła na miejsce.
Wystarczyło tylko zapukać i zwiewać;)
Z tym zwiewaniem nie do końca się udało niepostrzeżenie, gdy za towarzysza ma się kogoś o bardzo krótkich nóżkach, ale co tam;)
Grunt, że się udało, bo siora uradowana. A i my jacyś tacy kontenci z pomysłu;) Ja uwielbiam niespodzianki. A Ty?