wtorek, 18 lutego 2014

Pomysł na prezent ślubny

Prezent z serii "Czasem się trzeba napracować, żeby móc być leniwym".

Bowiem zawsze na ostatnią chwilę ogarnialiśmy temat kwiatów na wszelakie okazje.
Odkąd EMPIK zaserwował w swoich salonach słodki bukiet cud malina nie zaprzątamy sobie już takimi sprawami głowy jak latanie po otwartych kwiaciarniach w niedziele i święta.

NO ale nie byłabym sobą gdybym nie spróbowała takiego bukietu sama uturlać.

Padło na ślub zimową porą, co dzięki Walentemu, okazało się doskonałym pomysłem.
Wszystko wokół emanowało serduszkami, czerwienią i wyznawało kocham cię.

Wystarczyło:

  • otworzyć pudło ze wszystkim,
  • kupić cukierki - TAK! BYŁY TAKIE Z SERDUSZKIEM!
  • kupić, jak kto nie ma drucik (Leroy merlin, castorama itp.)
zorganizować:
  • celofan
  • krepę
  • trochę tkanin miłych dla oka 
  • klej na gorąco wraz z bronią klejącą
  • tasiemki, wstążeczki i inne bibeloty
  • kasę - my braliśmy egzotyczne waluty, pod kolor bukietu, ku uciesze naszej ulubionej pani w kantorze ; ) Pozdrawiamy ją serdecznie!
  • jakieś drobne prezenciki.
No i poszły w ruch szczerze i chętnie zapomniane zdolności florystyczne i Kasia, wraz z nieocenioną pomocą siostrzenicy Julii, zawijała te pakuneczki w krepę.

Potem nakręcałam zgodnie ze sztuką kwiaciarską druciki, przykrywałyśmy ponownie krepą, by na koniec stwierdzić- że wygląda to fatalnie.

Na szczęście tu przystąpił do pracy materiał bliższy memu sercu- tkaniny. I od razu bukiet zaczął współpracować.

Na końcu druciki już niedomagały i więdły w oczach od ciężaru czekolady (ja tam bym taki ciężar akurat potraktowała bardziej entuzjastycznie), zatem bukiet podkleiłam do czego się dało ułożonego z co tylko miałam pod ręką.
Zawinęłam to coś, co powstało we wstążki, celofan, znowu wstążki i ta dam! Po dwóch dniach powstał bukiet, z którego jestem niezwykle dumna. 

Niestety moje słowa "nigdy więcej" nie powstrzymały siostry od brutalnego komentarza: "ja też taki chcę"

Życie nie jest już tak słodkie...z myślą o powtórce

A kto znajdzie szczegół ?

sobota, 15 lutego 2014

DZIUKI czyli tam gdzie spotykają się sny z marzeniami

Jest takie miejsce w internecie, gdzie zajrzeć trzeba.

Maleńka firemka ukrywa w sobie niespotykany potencjał.
Jak to często bywa,  mąż, żona i dziecko, a potem dwoje tkają z marzeń o przyjemnym życiu mieszankę doskonałych pomysłów.
DZIUKI, bo tak szerszemu gronu owa rodzinka się przedstawia sami projektują, szyją i tworzą a także zapraszają do współpracy podobnie zakręconych ludzi.

Tak się składa, że im też się napatoczyłam, zatem niektóre z moich prac możecie już znaleźć na

 dziuki

Znajdziecie tutaj na prawdę wyjątkowe rzeczy dla dzieci.

Zobaczcie sami:

Piękne haftowane ważki. Moje ulubione:)
Urocze naklejki na ścianę


wtorek, 11 lutego 2014

Kocyk i podusia dla mojego synusia

Już za czasów Wielkiego Brzucha wiedziałam, że dziecię, które przyjdzie na ten świat będzie miało niczym niepohamowaną energię.
Konieczny zatem był wybór PLUSZAKA PRZEWODNIEGO. Nie trzeba było się długo zastanawiać.
Wybór był oczywisty.

Do pakietu tygrysów chciałam Wojtusiowi dać coś od siebie.
Szycie nie należało do prostych. TZN. ZABRANIE SIĘ za nie.

Jak to piszę to jeszcze nie skończyłam, ale postanowiłam poczynić kroki ku sprawnemu wydaniu tygrysowego kompletu na światło...bloggowe.

Ręcznie malowane tygrysy (czas powstawania- wrzesień- grudzień)
Wykrój (Listopad)
Zszycie poduszki...nnnooo, prawie zszycie (grudzień)

Mamy połowę stycznia. Poduszka wymaga zaszycia.
Kocyk- lepiej nie pisać. : )

I tym sposobem, dzięki kopowi w dupencję przez napisanie pierwszej części posta, szycie kompleciku w wielu aktach zostało oficjalnie zakończone!

Są i zdjęcia :)