wtorek, 31 stycznia 2012

Pierwsza piękność z Indonezji

Po dłuuugich męczarniach z kodem html Allegro udało mi się wystawić pierwsze cudeńko prosto z Indonezji.




Nie pisałabym o niej może na tym blogu, jednak w większości te rzeczy wyrabiane są, podobnie jak nasze, ręcznie. Czyli gdzieś daleko w świecie ktoś czerpie radość i środki na utrzymanie siebie i rodziny, tak jak my z pracy twórczej, rzemieślniczej.

Niesamowite jest to, że każdy przedmiot jest tak żmudnie wykonany, że nie mam pojęcia ile czasu zajmuje im wyplecenie pudełka, czy wyrzeźbienie takiej oto mydelniczki. Mi się wydaje to nieosiągalne.

Osobiście zachwyciła mnie inność każdego egzemplarza. Mam wrażenie, że ktoś na siłę kazał artyście powielać dany schemat a on uparcie w każdym przedmiocie skradał się z dodawaniem choćby najmniejszych śladów odmienności w postaci innego wzorka.
Co niestety komplikuje sprawę, bo kolejne mydelniczki wyglądają nieco inaczej i są raz większe, raz mniejsze : )
Mam też coś dla tych, którzy martwili się o organizację wysyłek swoich wyrobów.
Allegro korzysta z usług firmy www.sendit.pl , która daje niezłe możliwości osobom fizycznym i firmom, które rzadko coś wysyłają, ale jak wysyłają to wolą kurierem.
Sami spójrzcie. Osobiście gdybym poszła do np. DPD czy UPS przesyłka kosztowałaby kupującego około 35 złotych!
A tak? Niecałe 20 zł!


środa, 18 stycznia 2012

Nieco kiczu z serii: w oczekiwaniu na wolną łazienkę...

Marzę o słońcu i żywych kolorach, bo od lipca depresja jesienna jedynie się pogłębia a myśli szarzeją. Nawet oczu dostałam już krecich od braku radosnych promyków słońca.

A że babcia postanowiła dopełnić swoją ścianę kolejnymi kwiatami to postanowiłam zrobić to na soczyście.
Kompozycja jest typowo babciowa, ale same kwiatylki jakoś mi poprawiły humorek : )

W zeszłym tygodniu naszkicowałam sobie zarys na płótnie o wymiarach 40x50cm.
Dzisiaj wydusiłam sporo farby w odcieniach róży i fioletów i nie marnując czasu, aż zwolni się łazienka malowałam ile wlezie aż...skończyłam.

Mam nadzieję, że obraz spodoba się babci.
Ja wolałabym zdecydowanie na jej miejscu akt męski ;)










czwartek, 5 stycznia 2012

Diamonds are a girl's best friend- czyli jak zmalować portret kobiety w blasku

Dziewczyny, zdaje się, mają miłość do tych przyjaciół w sercu już krótko po urodzeniu.
Moja czteroletnia siostrzenica streściła mi ostatnio zajęcia w przedszkolu o kamieniach szlachetnych. Zauroczona diamentami, które "tak ślicznie błyszczą" aż podskoczyła na widok guzika, który zazwyczaj dodaję do broszek.

Ponieważ ciocia chciała uszczęśliwić małą w dniu jej piątych urodzin głowiłam się jak skonstruować coś, co nie wygląda pozersko dla takiej małej damy a jednocześnie ją zadowoli.

Mam nadzieję, że mi się udało, chociaż wizja sięgała raczej bardziej stonowanej kolorystyki. Niestety owa siostrzenica miała nietypową datę urodzin bliską Świątecznemu szałowi zakupów w związku z tym zakup bluzeczki w jej rozmiarze i bardziej przystępnym kolorze graniczył z cudem, który niestety nie nastąpił.

Oczywiście miałam wrażenie, że producenci ubrań prześcigają się w wymyślaniu coraz to obszerniejszych wzorów na białych bluzeczkach i gładkośc przeraża ich kompletnie. Spośród szaroburych lub mikroskopijnych ubranek miałam do wyboru malinowy golfik.

ETAPY PRODUKCJI PORTRETU DLA OPORNYCH:

Potrzebne:
  • Papier w miarę prześwitujący
  • Zdjęcie-portret-wzór-wersja elektroniczna
  • Komputer- a ściślej jego ekran
  • Ołówek
  • Kalka techniczna- taka z tuszem
  • Coś, na czym chcemy malować
  • Farby do tkanin lub akrylowe
  • Żelazko
  • Diamenciki- wedle uznania-tu był diament elementem wiodącym a reszta przy okazji ; ) Równie dobrze mogłam dać sam guzik, hihi : ) 
WYKONANIE:

Na ekranie wyświetlamy fotkę. Przykładamy prześwitującą kartkę i odrysowujemy delikatnie główne rysy twarzyczki.
DOBRA RADA: najpierw sprawdź, czy dany format zmieści się na ciuszku- w przypadku dziecięcych jest to dość istotna kwestia:)

Połóż kalkę techniczną tuszem do ciuszka i na nią rysunek z ekranu.
Zrób to samo co na ekranie tym razem mocniej przyciskając ołówek. Sprawdza się także radełko.



Odrysowana na bibułce twarzyczka już po drugim pociągnięciu linii przez kalkę.


Ostatni etap to malowanie po wyznaczonych liniach. Najlepiej cienkim pędzlem i raczej takimi kropkowymi ruchami niż pociągłymi, bo materiał się marszczy.

Pamiętaj, że farba przejdzie przez dwie warstwy tkaniny. Ja podkładam grubą tekturę BEZ KLEJU do środka bluzeczek. Jest sztywniej i nie przejdzie farba na tył. Możesz też przyczepić bluzkę do tektury klipsem lub klamerką jak na tamborku.



Rozcieńczona farba może dać ciekawe efekty- np. jak tutaj.

Przy malowaniu farbami do tkanin po wyschnięciu (ok. 2,5 h lub turbo suszenie suszarką) przeprasować na lewej stronie- i tu nadal robimy to z tekturą, żeby nie przeszło na deskę i na inne fragmenty tkaniny.

KLEJ W TEKTURCE NP. OD BLOKU TECHNICZNEGO MUSI BYĆ USUNIĘTY BO SIĘ NA STAŁE WPRASUJE W NASZĄ MALOWANKĘ A TEGO NIE CHCEMY!
(Mi sie to zdarzyło i bluzka do wyrzucenia).

Na koniec robimy jakieś ozdobniki- np. dodajemy guziczki, kokardki i inne słodkości- wedle uznania i treści malunku : )

Wersja ostateczna diamentu z bluzką, czyli mało istotnym elementem.


Zachęcam do zabawy !

wtorek, 3 stycznia 2012

Gdzie chadzają zaginione skarpety...

Czy zdarzyło Ci się kiedyś zgubić skarpetę podczas prania?
Głupie pytanie. Na pewno Ci się zdarzyło! : D
Czasem się odnajdują po latach nie w Twojej szufladzie, czasem zostawiają samotne single, które najchętniej wyrzuciłabyś już znudzona czekaniem na tę drugą połówkę.

Znalazłam sposób na reorganizację Twojej szafy. Po świątecznych porządkach, przeglądzie szaf większości mieszkańców dokonałam słusznych wniosków. Przechowujemy niepotrzebne rzeczy.
Niestety w naszej rodzinie mamy pewną przypadłość genetyczną. Nikt z nas, prócz jednej małej istoty, która urodziła się już w erze rozszalałego konsumpcjonizmu nie potrafi wyrzucać "Przydasiów" (Dla niewtajemniczonych to słowo pochodzące od stwierdzenia: Przyda się).

Zatem zawartość szaf, nawet po porządkach jedynie zmienia właścicieli.

Przypadkiem, po jednym- udanym praniu, w trakcie którego o dziwo nie zaginęła ani jedna sztuka skarpet dotarły na moje łóżko kawałki filcu, ładnego, w grafitowym kolorze, które odkąd pamiętam imitują męskie skarpety-ponoć ulubione- mojego ojca.
Owszem. Skarpety, może i ciepłe, ale filc- jaki piękny, prawdziwy, wełniany!

Jako, że podczas chowania mojej garderoby do szafy nie wytrzymałam ciśnienia weny twórczej z marszu skorzystałam z nowego nabytku świątecznego i dokonałam kolistego cięcia nożyczkami zygzakowymi.
W celu wygładzenia filcu z niechcianych kuleczek użyłam lekko stępionej już zwykłej golarki  marki bez marki przeznaczonej zazwyczaj mężczyznom podczas porannej toalety. Można użyć też bardziej zmyślnego sprzętu odkłaczającego, jeśli ktoś miał szczęście takowy zakupić i jednocześnie stwierdzić, że działa (oprócz zakupienia działanie mi się nie udało, co poskutkowało zwrotem dobra odkłaczającego do sklepu).


Po niewielkim marszczeniu kółka, doszyciu listków wyciętych ze ściągacza, zszyciu i dołożeniu cudnego guziczka powstała moja nowa ulubiona brosia : )

Od tyłu podszyłam kółeczkiem sztywnej bawełny (zaczerpniętej z recyklingu z krojowni szkolnej) i przykleiłam klejem na gorąco końcówkę do broszki. (Pistolet plus klej zakupiłam ze 3 lata temu w markecie za 5 zł).



I takim oto sposobem w śmieciach znajdzie się o kilka gram mniej śmieciochów.
Nnnno- i jest jeszcze druga skarpetka  ; )